tumblr jest dla amatorów.

Co się stało z „wiecznym teraz”?

Posted: 27 września, 2011 | Author: | Filed under: meh

Z tego co pamiętam (zdam się tutaj na research ziemkiewiczowski – mam tendencję do zbyt dokładnego sprawdzania źródeł i staram się ograniczyć ten nawyk w mniej istotnych sytuacjach; to jest jedna z nich) brak możliwości wygodnego przeglądania archiwum na Facebooku miał być celowym rozwiązaniem, a nie defektem – oto nagle mieliśmy wszyscy żyć w „wiecznym teraz”. Jak wiedzą wszyscy, którzy kiedykolwiek uprawiali facebookowy stalking*, dość mocno utrudniało to sprawę – choć nie uniemożliwiało.

Dużo większym problemem było jednak to, że cały mniej lub bardziej wartościowy, starannie (lub mniej starannie) selekcjonowany i generowany kontent przepadał po kilku dniach. Ponadto, Facebook to walled garden – nie istnieje żaden inny sposób na dostanie się do jego zasobów niż poprzez samego Facebooka.

Kultura tworzy się poprzez nawarstwianie, a nie stałe naciskanie przycisku „reset” i zaczynanie od początku, niezależnie od tego, czego chcieliby rewolucjoniści i jak oceniają dokonania swoich poprzedników. Można debatować o wartości kulturowej większości kontentu znajdującego się w bazach FB – niemniej jednak, podobnie jak pozycja, którą przyjmujemy podczas defekacji, jest on tej kultury częścią. Szybki przykład – jeden z moich ulubionych młodych** pisarzy/tekściarzy/ludzi renesansu porzucił bloga i ograniczył się do publikacji w zasadzie wyłącznie na Facebooku, przy okazji doprowadzając tę formę literacką do absolutnej perfekcji. Jednak wszystko, co pisze, przepadało w odmętach FB.

Google+ próbowało rozwiązać ten problem sortując stream według „ważności” elementów, a nie chronologii – koncept leżący u podstaw tego rozwiązania był w porządku, ale w praktyce sprawia to, że użytkowanie G+ jest po prostu cholernie niewygodne.

Ulotność jest wpisana w konstrukcję sieci – istnieje co prawda archive.org, ale to tylko tymczasowa łata przykrywająca dużo większy problem. Niedawno go odczułem – w tym roku mija dziesięć lat mojej pracy zawodowej i na fali nostalgii chciałem przejrzeć swoje archiwalne projekty, ale okazało się, że 90% z nich jest już offline (w tym, na szczęście, mój blog z czasów licealnych – są więc i plusy).

Wracając do tematu – Facebook w zeszłym tygodniu wprowadził timeline, czyli, między innymi, możliwość wygodnego nawigowania po całej historii swojej (i innych) obecności w serwisie – w końcu. Co jednak z „wiecznym teraz”? Czyżby koncepcja przeszłości została w międzyczasie zrehabilitowana? Jakiekolwiek zmiany zaszły w kolektywnej filozofii naszych fejsbukowych władców, cieszy mnie dostęp do archiwum, choć zdaję sobie sprawę, że jest to margines prawdziwego celu timeline, czyli nakłonienia użytkowników do jeszcze dokładniejszego zdefiniowania się na potrzeby reklamodawców poprzez uzupełnienie swojej historii życiowej. Na tym polu nikt nie osiągnął tyle co FB.

Przy okazji – prezentacja wprowadzająca timeline (od około 01:33:00) wygląda na żywcem zainspirowaną sceną Carousel z Mad Men:

* czyli wszyscy użytkownicy FB
** to dość umowne określenie


Warte przeczytania: „Nadciąga krwawa, europejska wojna”

Posted: 14 września, 2011 | Author: | Filed under: selekcja contentu

Kiedy importujesz ludzi, importujesz problemy, bo import ludzi to nie import rzeczy, towarów, surowców, ale import człowieka z całym jego kulturowym bagażem. Jestem bardzo zdziwiony, że Europa jest wielce zdziwiona, bo niby ni z gruszki, ni z pietruszki okazało się, iż importując ludzi, zaimportowaliśmy ich pragnienia, potrzeby, frustracje, obyczaje. Ale zaimportowani ludzie są w Europie na zawsze.

Nadciąga krwawa, europejska wojna – jeden z lepszych tekstów jakie czytałem o konflikcie kulturowym w Europie.